FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : Fanfiction / Seriale / Tajemnice Smallville



Noew życie część 1

a u t o r :    sylwiazurawska


w s t ę p :   

Kamienie śmierci



u t w ó r :

ODCINEK 1


Stojąc przy grobie i wpatrując się beznamiętnie w błyszczące, posrebrzane litery Amelia czuła ogromny , przeszywający, wewnętrzny ból.W głowie kotłowało się od martwych , neidokończonych myśli , które nie znajdywały już ujścia , dając upust najgorszym uczuciom i wielkiemu lękowi.Lękowi przed światem, otaczającymi ją ludzmi a przedewszystkim przed samym sobą.
-Dlaczego odeszłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie w najgorszym okresie mojego życia.Powiedz mi dlaczego życie jest tak okrutnie niesprawiedliwe? Kochanie...
Jej różowe usta układały się w słodkie słowa wypowiedziane z obojętnościa i lekką nutką chłodu...Brunetka zanosiła się płaczem.Jej szloch rozchodził się echem po małym Francuskim cmentarzu.
Mijający dziewczynę ludzi patrzyli na nią wzrokiem tak pustym i tak dobitnie nieczułym.Amelia nie miała im jednak tego za złe.jej problemy były tak ogromne że nikt nie byłby w stanie jej pomóc.
Nikt nie ukoił by jej udręczonej , młodej duszy.Zniszczonej przez życie i cierpienie.Wychudzoną , baldą dłonią położyła na grobie chłopaka bukiet krwisto- czerwonych róż.
Po krótkiej chwili stała już przy wyjściowej bramie.Jeszcze jedno spojrzenie na mogiłe tak uwielbioną a zarazem tak znienawidzoną.Wolnym , anemicznym krokiem drobniutka dziewczyna ruszyła do srebrnego BMW czekającego na nią już od godziny.Jego pozłacane felgi odbijały ogromne krople deczu z wielką gracją i powabem.Smętny wzrok brunetki spocza teraz na szoferze.Odjechali do domu marzeń , kóry kojarzył jej się jednak z domem bólu i cierpienia.Amelia sięgnęła do swojej torebki z której wyciągła błyszczyk i tusz do rzęs.Delikatnym pędzelkiem podkreśliła swoje usta.Duże i przyciągające uwage.
Namiętne i wydatne.Długie rzesy, oczy jak dwa bursztyny...Zwnątrzną urodą i blaskiem przyćmiewała ona inne dziewczyny w jej miasteczku.Włosy długie , błyszczące lekko zakręcone.
Figura modelki i twarz piękności świata.Młoda 21 letnia kobieta szukała pomocy wewnętrznej jednak nikt nie wyciągnał ręki...nikt.

***

Danillia wzrokiem szukała nieruchomych obrazów za oknem.Martwym spojrzeniem cofała się wstecz, do przeszłości.Ślady zatarte na zawsze w jej pamięci pozostawiały rany, które nie zagoiły się jeszcze do końca.
Wplątana w afere z narkotykami, złe towarzystwo , zdrada przyjaciela , oddana jako niemowle do domu dziecka.Była niekochana , nieszanowana.Prawdziwe oparcie znalazła jednak w niej...- drobnej blondynce ,
absolwentce drugiego roku studiów policyjnych.Marie , bo to o niej mowa była całkowitym przeciwieństwem brunetki.Szalona , radosna, zawsze doceniająca smak życia.Chcąca dokonać rzeczy niemozliwych...zakochana do szaleństwa w swoim przyjacielu z roku.Xawier nie wiedział że blondynka darzy go aż tak wielkim uczuciem.Szanował ją taką jaka jest...a była jego oparciem,opoką, zawsze go broniąca i szanująca jego zdanie.Gotowa na wszystko byle by mu pomóc a on...casanowa za pięć groszy nigdy dla nikogo nie miał tyle czasu co dla nie , do nikogo sie tak nie przywiązał i nikomu nie zaufał tak jak Marie.
Dla niej gotowy był rzucić wszystko byle by go o to poprosiła.Ale traktował ją jak przyjaciółke...wyłącznie.Jak młodszą siostre, jak rodzine.Skrywająca w sobie uczucia blondynka , zamykała się coraz bardziej , bała się odrzucenia a wiedziała że tak będzie...

***

Amelia powoli nakładała na siebie kolejną warstwę drogich kosmetyków.Nęcony zapachem perfum , Sebastian wbiegł z pośpiechem do jej pokoju.Niezręcznie wślizgnął się do środka i po chwili stał już przed nią.
Lokaj poprawił włosy i uśmiechnął się.
-Panno Amelio...kolacja czeka.
-Sebastianie prosiłam żebyś do mnie nie mówił panno...czuje się jak jakaś stara baba.
Pod gęstymi wasami można było dostrzec lekki uśmiech.Dumny z brunetki mężcyzna wyszedł posłusznie z ,,komnaty" a za nim młoda dziewczyna.
Kierowali się po masywnych schodach ozdabianych złotem , przeszli przez poteżne drzwi.W głowie Ameli sto myśli.Dręczących , wypalających od środka, nie dających spokoju.
Powoli głowne drzwi otwierały się...Za ogromnym stolem dziesiątki ludzi i jej ojciec.Najbliższa osoba a zarazem najdalsza.Ta którą znienawidziła , ta której nie rozumiała.
Zimnym wzrokiem jakim obdarzał ją za każdym razem gdy ją spotkał sprawiał jej ogromny ból.Oczy wszystkich zwrócone były na nią.Z gracją i powabem jaki posiadał usiadła obok rodziciela.
Tępo popatrzyła mu prosto w oczy i odwróciła głowe.
-Kochanie moze powiesz swojemu ojcu o naszych planach?
Wysoki blondyn wstał zza ogromnego stołu i podszedł do Amelii.Chwycił jej dłon w swoją rękę.Dziewczyna objęła go ramieniem i pogładziła po policzku.
Ze złością wyszeptała do Roberta
-Tato pobieramy się.
Na twarzy nadzianego bizmesmena pojawił się uśmiech.Na twarzy dziewczyny duza łza.Mimo pozorów nie była to łza szczęsćia.Owy ślub był dla niej formalnością, której nie chciała.Ten ślub był dla niej ,,paktem" dwóch spokrewnionych rodzin.Ona i blondyn o imieniu Michel mieli się pobrać z woli ich rodziców.Tylko że dla niego nie było to niczym strasznym a ona chciała od tego uciec jak najdalej...
Jej prawdziwą miłość pochowała przed rokiem ale nadal był w jej pamięci.Był zwykłym chłopakiem z ulicy...chłopakiem jej życia....


ODCINEK 2

-Xawier powiedz mi, dlaczego Danillia od wczoraj chodzi taka smutna.
-Smutna? Poprostu naćpana.
-Przestan...ona już nie bierze.
-To ty nie wiesz? Przecież wczoraj był na imprezie ten diller i podono ona się z nim widziała...
-Ale...to nie znaczy ze ona...
Niebieskooki popatrzył jej prosto w oczy.
-Marie , daj sobie z nią spokój nie jest warta takiej przyjaciółki jak ty...
-Nie mów tak!
Blondynka z pospiechem wstała z ławki
-Marie... - wyrwany głos nawoływał ją spowrotem.
Dziewczyna podeszła do przyjaciółki stojącej pod oknem.Patrzącej w jeden punkt.Patrząca bez nadzieji w przyszłosć.
-Czesc - rzuciła krótko.
-O czesc co tu robisz przeciez nie masz dzisiaj zajęć.
-Wiem, wpadłam na chwile do biblioteki i spotkac sie z Xsawierem.
-Jeszcze ci nie przeszło?
Brunetka z lekkim uśmeichem spojrzała podejrzliwie na przyszłą panią Kapitan.
-Dani...przeciez ja nigdy nic...
-No dobra nie musisz sie tłumaczyć
-Ale co tam u Ciebie? Słyszałam ze widziałaś sie wczoraj z tym dilerem na imprezie u...
-Dlaczego ty musisz kontrolowac moje zycie!!! Przeciez juz nie biore ok!
-Ok!
Z pod powiek brunetki spadła jedna łza.Gorzka łza bólu i rozpaczy.


***

Kremowy róż mieszał się z bielą welonu.Czerwone róze nadawały wyrazistości białej , falującej sukni z drogiego materiału.Zatopiona w myslach brunetka cofała się do czasu gdy była razem z nim.Gdy nie musiała udawać że się śmieje , że jest szczęsliwa.Jej ojciec sprzeciwiał się tej miłości i wiedział że Amelia była gotowa poświęcić się byle by być blisko przy nim.Przy Iwie .To dlatego go zabił , dlatego nie jest w stanie spojrzeć córce w twarz.Przysięgła że nikomu nie powie...obiecała a jej słowo znaczyło więcej niż plik spisanych umów.Teraz wychodziła za mężczyzne który był dla niej obcy.Który nie dawałby jej szczęścia lecz jedynie cierpienie...
-Panienko....niech panienka się obróci.Musze jeszcze tu pobrac miare.
-Kathrino ile to jeszcze potrwa to całe zamieszanie..najchętniej teraz poszłabym na mecz piłki nożnej...
Drobna mulatka zaśmiała się pod nosem.Wiedziała że w młodej duszy Amelii tkwi nieszczęśliwa kobieta.Nie umiała jej pomóc była tylko służącą z piątką dzieci i mężem na bezrobociu.Kurczowo trzymała się wykonywanej pracy i nie chciała jej stracić...wiedziała również dobrze , że jeżeli dziewcyzna wyjdzie za Michela nie wybaczy sobie tego błędu do końca życia.
-Będzie pani szczęśliwa z panem Michelem...- cicho szepnęła pod nosem
-Tak myslisz...
-Widze jak na Panią patrzy.
-Jak?
-Tak , jak zakochany mężczyzna.
Na twarzy brunetki pojawiło się zakłopotanie...Nie była pewna czy jej przyszłemu mężowi zależy naprawde na niej czy na pieniądzach.wiedziała że nie pójdzie już na mecz, nie będzie jadła hamburgerów , ani smiala sie do ludzi przechodzacych na ulicy.Miała w końcu zostać żoną najbardziej nadzianego faceta w całej Francji...

***

Gwałtownym ruchem Danillia szukała rzeczy, którą zostawiła w łazience przed swoim wyjściem.Ukryta dobrze zniknęła ze swojego miejsca.
-Niech to szlak - zaklnęła dziewczyna.
Przetarła mgłę w lustrze a za sobą ujrzała postać Nicolasa.Dillera.
-Szukasz czegoś księżniczko?
Zza kurtki wyciągnął strzykawke...
-Daj mi to...
-Najpierw ty mi coś dasz...
Przysunał się do niej bliżej i objał.Przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz.Jego usta powoli dotykały jej ust...


ODCINEK 3


Promienie słoneczne powoli przecierały się przez grube zasłony okien.Amelia obudzona lekkim pocałunkiem w policzek zrozumiała że najgorszy koszmar okazał się być prawdą.Prawdą , która bolała.
-Witaj kochanie - ciepły głos bruneta spoczął na jej szyji.
-Hej...-uśmiechnęła się drobna dziewczyna i przetarła oczy.
Mężczyzna położył się obok niej.Złapał w swoją rękę jej dłoń.
-Tak naprawde wcale się nie znamy
-Michel...-Amelia oparła się na łokciach i popatrzyła mu prosto w oczy.
Chłopak powoli objął ją w pasie i pocałował.
-Wiem...zbyt krótko by mówić o miłości, ale uwierz mi tak będzie lepiej.Dla naszych rodziców, ich interesów.
-A dla nas???
Nastało milczenie.Brunetka spuściła wzrok i udała się do łazienki...

***

Nienawiść jaka pulsowała z jej rozzłoszczonych , niebieskich oczu promieniowała na kilometr.Chłopak stojący z drugiej strony pomieszczenia najwyraźniej był zadowolony że udało mu się wprowadzić ją w taki stan.
Pomimo iż nie chciał jej skrzywdzić w jego podświadomości było to , ze ona go kiedyś skrzywdziła.To przez nią zaczął brać a teraz byli w całkiem innej sytuacji.To ona była ofiarą.To ona musiała zmierzać się ze swoimi słabościami.Musiała przeciwstawić się pragnieniu w walce o zdrowie a nawet życie.Musiała powiedzieć ,,stop" narkotykom , które były jej życiem...niestety.
-Kochanie...-Nicolas spojrzał na nią z pogardą.-Dam Ci jeśli ładnie poprosisz.
Dziewczyna będąca na skraju wyczerpania psychicznego wyszeptała ze złością
-Prosze...- a w jej oczach pojawiły się łzy.Bólu i poniżenia.Poniżenia jakiego nigdy nie zaznała.
Prosila o coś co ją zabijało.A może ona właśnie tego chciała.Chciała śmierci , która była jej jedynym ratunkiem od tego złego świata.Świata w którym królowała jedynie przemoc, niesprawiedliwość i cierpienie nie dając upustu miłości ani radości.Gdyby miała chociaż cień nadzieji nie poddała by się...jednak ona zwątpiła bo tej nadzieji nie dostała.Nie dostała jej od nikogo.Od otaczajacych ją ludzi.
To oni sprawiali jej ból to oni zadawali tyle cierpienia.Nie umiejąc sobie z tym poradzić , zaczęła oddawać się rzeczom sprawiającym jej radość chociaż na chwile , na jedną sekunde.Pozwalały zapomnieć o całym świecie.O niespełnionej miłości , o rodzicach , których nigdy nie znała , o biedzie z którą musiała radzić sobie sama.
-Daj mi ta strzykawke do cholery...-krzyknęła brunetka zachodząc się płaczem.
-Nie...nie zrobie Ci tego co ty mi zrobiłaś.Pomimo iż jestem dillerem już nie biore.Dlatego tu jestem , dlatego żyje.I starałem się zapomnieć ale ty mi nie dałaś...
-Co ty bredzisz człowieku?
-Danillia...ja nie umiem zapomnieć o Tobie.
Chłopak spuścił wzrok.Po czym dokończył:
-Rób co chcesz ale ja Ci nie dam narkotyków.Nie dam ci śmeirci...
Odszedł ciemnym korytarzem zostawiając ją samą.W osłupieniu i zdumieniu.Dlaczego? Zimne krople łez spadały po jej policzkach tworząc strumienie.Biła gołą pięścią o zimną posadzke.
-Wracaj...- wyszeptała dławiąc łzy...

***

Ciepłe ramie chłopaka obejmowało ramie Marie.Wracjąca cała w skowronkach dziewczyna miała złudną nadzieje miłości Xawiera.To ona dawał jej taką nadzieje.Ciepły gest był jedynie gestem przyjaciela...
Bo tak można było nazac uczucie jakim ją darzył.
-Marie co robisz dzisiaj wieczorem?
-Hmm chyba nic
-To fajnie.Może pójdziemy do kina?
Blondynka uśmiechnęła się do niego i pocałowała w policzek na pożegnanie.Ale w jego oczach zamiast radości ujrzała strach i zdziwienie.
-Co jest? - spytała.
-Tam...chyba leży człowiek
Istotnie za krzakiem wystawały dwie nogi.Marie i Xawier podeszli do niego bliżej...Nie oddyhał.Dziewczyna uklękła odok człowieka
-Prosze pana słyszy mnie pan?
Jego ciało było zmasakrowane...
-Marie co ty robisz? Zostaw go tutaj.chłopak złapał ją za rekę.
-Musimy mu pomóc.
-Oszalałaś a później będzie na nas.
-Ale Xawier...
wyszeptała gdy byli już za rogiem innej dzielnicy...


ODCINEK 4


Tysiące bialych kwiatów rozwieszonych ponad ich głowami.Ashley i Amanda wkroczyły po białyh schodach wprost do altanki w której siedziała przyszła panna młoda.Ostatni dzień wolności, ostatni dzień w którym na jej twarzy miał pojawić się uśmiech.Amelia znała przyjaciółki od dzieciństwa , dwie najdroższe jej osoby , które zawsze były lekiem na jej smutki.Brunetce tak bardzo brakowało siostry że przyswoiła sobie w myśli iż one nimi sa.W rzeczywistości może i tak było bo one również ją zaakceptowały.Pełne optynizmu dzieczyny z zapałem usiadły obok przyjaciółki.
-Boże Amelia jak ja ci zazdroszcze wychodzisz za tego boskiego blondyna - zapiszczała Amanda
Na twarzy szczupłej brunetki malował się lekki uśmiech.Wiedziała jednak jak będzie naprawde musiała podjąc jakąś decyzje.
-Jesteście gotowe? - zapytała.
-Tak jest - zachichotały obie odziane w lekko różowe suknie rozszeżane u dołu z kwiatuszkami.
Włosy panny młodej upięte , swobodnie opadały na jej opalone ramiona i plecy.Biel sukni z Paryża i najdroższych perfum oraz kosmetyków przyćmiewała urodę innych kobiet , które czuły się najwyraźniej zazdrosne.
Welon ciągnący się do ziemi i pantofelki wysadzane drogimi brylantami.Pomimo to nie była szczęśliwa.Ona nie potrzebowała bogactw , tych wszystkich przyjemności.Potrzebowała prawdziwej miłości i dałaby wszystko aby być szczęśliwą...

***

Marie zła na przyjaciela z furią u oburzeniem weszła śpóźniona na zajęcia.W długim korytarzu gdy nie było nikogo ujrzała właśnie jego.Nie był sam...w jego objęciach Natasha...szkolna piękość.Piękność zewnątrz a w śrdoku przemądrzała nadziana dziewczyna.Nie mająca za grosz wyobraźni.Pomimo to jego ręcę bładziły po jej ciele.W sercu przyszłej policjantki zmieszały się uczucia.Miała ochote siąść i się rozpłakać , ale nie ona była silna.Nie dała mu wygrać , nie chciała pokazać swojej słabości.Podeszła do całującej się pary.
-Dałam się złapać na te twoje chasełka po co było to wszystko? żeby mnie zranić? udało ci się jesteś z siebie zadowolony? - w jej głosie słychać było rozpacz i gorycz.
Zmieszanie chłopaka równało się ze zmieszaniem dziewczyny niepojmującej całej tej sytuacji.Marie miała odejść gdy odwróciła się jeszcze i powiedziała.
-Zobaczymy kto sie jeszcze bedzie smiał, kto uciekl z miejsca zbrodni.
Zostawiła ich w osłupieniu i zniknęła w szatni.

***

Pierwsze odgłosy marszu mendelsona i uśmiech na twarzy blondyna....U boku mężczyzna którego nienawidziła, jej ojciec.Dobra mina do złej gry? Za nią dwie przyjaciółki i cała udwana rodzina.Tak samo jak jej życie
Necący zapach unoszący się w kaplicy a przy ołtarzu czekajacy na nią ksiądz.Sztuczne uśmeichy na wszystkich buziach.Ten dzień na długo miał zapisać się w jej pamięci.
Jej kroki stawały się coraz powolniejsze , a na twarzy malowal sie strach i zdenerwowanie.W koncu stanela obok niego.Wymienili się spojrzeniami.Całe życie razem , spedzic bez milosci ta perspektywa nie dodawale jej otuchy.Przeciwnie.
-Podajcie sobie ręcę - odrzekł pastor przerywajac cisze.- I powtarzajcie za mną.
-Ja Amelia Lature biore sobie Ciebie...- jej głos powoli załamywał się.- biorę sobie Ciebie Michelu za...Przepraszam...nie moge.
Kobieta wyrwała dłon z reki męzczyzny a z swojego palca zdjęła obraczkę i oddała mu.Odwróciła się na palcach i wybiegła z Kościółka....

***

-Niech to szlak - zaklnęła dziewczyna idąc ciemną ulicą w śroku nocy.Potknęła się na kamieniu.
Przerażała ją cisza jaka panowała wkoło a jednak gorsze od tego była świadomość że oszukała ją osoba którą kochała....Xawier.Gdy w gazetach ukazał się artykuł o zbrodni niewiadomej miala ochote pójść na policjae opowiedzieć wszystko jak uciekli z miejsca wypadku , o tym ze widzieli kogos a byc moze oni zatarli najwazniejsze slady.
Na jej ustach spoczęła ciepła ręka i siłą została zaciągnięta w ślepą uliczkę....

C.D.N






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 3006
il. komentarzy : 0
linii : 176
słów : 3147
znaków : 16389
data dodania : 2006-10-14

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e