FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Kurochōshi - Czarny Motyl Śmierci (Rozdział I, cz. 1)

a u t o r :    japneko


w s t ę p :   

Jest to pierwsza część mojego FF ze świata Bleacha. Historia jest alternatywną wersją wydarzeń po ucieczce Aizena z Soul Society. Życzę miłego czytania.



u t w ó r :

Rozdział I, część 1 - Ucieczka dziecka przepełnionego żalem. Kurochōshi ulatuje po raz pierwszy ku niebu.

Ostatnie promienie zachodzącego słońca delikatnie muskały czubek najwyższej wieży w całym Soul Society senzaikyū. Nad Seireitei powoli zapał zmrok. Ja stałam w oddali. Na dalekiej skale i obco wpatrywałam się w tak znajomy widok, który pierwszy raz w życiu przepełniał mnie takim bólem. Kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na senzaikyuu’i, serce powoli zaczęło podchodzić mi do gardła. To właśnie tam zostanę zamknięta jeśli mi się nie powiedzie. Jeden fałszywy ruch i doczekam końca swoich dni prędzej niż bym się tego spodziewała. Jeszcze wczoraj byłam zwykłym Shinigami. No może nie takim zwykłym bo mienie ojca kapitana niestety miało jakiś wpływ na moją osobę. Wspomnienia wydawały się wibrować w mojej głowie, a niedowierzanie mieszało się ze wściekłością i strachem. Byłam sama, zupełnie sama, jak człowiek na pustyni. Choć wcześniej otaczali mnie ludzie, od dzisiaj zamienili się oni w wyschnięte drzewa patrzące niewzruszenie na moją wędrówkę w nieznane, która zresztą ostatecznie nie doszła do skutku. Cały mój plan ucieczki w głąb Rukongai spalił na panewce. Teraz stałam na tej samotnej jak ja skale nad ciemniejącym horyzontem i myślałam o tym co się wydarzyło. Dopiero co tajemniczy Ryoka, włamali się do Dworu Czystych Dusz, a cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Myślałam, że straciła ojca, a kiedy się dowiedziałam, że jednak żyje to nic nie zmieniło i tak ostatecznie został mi odebrany. Pamiętam jak płakałam po jego śmierci, ale teraz czułam tylko pustkę, przerażającą pustkę. Tak, nawet sama przed sobą nie mogłam się przyznać, że jestem córką byłego kapitana V dywizji. Zdrajcy Aizena Sousuke. Od chwili gdy jego spisek wyszedł na jaw wszystko się zmieniło. Czyn mojego ojca był niewybaczalny. Zabicie tych wszystkich ludzi… Aż czułam tą krew na swoich rękach. Został zdemaskowany ale uciekł i dobrze wiedziałam gdzie się udał, choć ciągle żywiłam choć iskrę nadziei, że to nie prawda. Pierwszy raz modliłam się do bogów by mój ojciec umarł i sczezną, bo to co czekało go w tym jałowym i przeklętym świecie było nieporównywalnie gorsze. Zaczęłam go nienawidzić za to co zrobił innym, a szczególnie za to co mi uczynił. Czemu zawsze dzieci muszą płacić za grzechy rodziców!? Właśnie przez niego byłam tam gdzie byłam. Musiałam opuścić moich przyjaciół i uciekać przed siebie. Lecz czy teraz byli ciągle moimi przyjaciółmi. Szczerze wątpię. Przez jedną chwilę straciłam cały swój świat. Nie byłam już Shinigami, zaszczuta jak pies ukrywałam się od wczoraj. Nie wierzyłam własnemu szczęściu, że udało mi się przeżyć dobę. Chciałam uciekać w głąb Rukongai lecz gdy całe Soul Society zostało postawione w najwyższej gotowości nigdzie nie byłam bezpieczna. Ukryłam swoją energie duchową jak mogłam ale wiedziałam, że długo tak nie pociągnie. Miałam jeden wybór. Albo śmierć ale ucieczka. Tyle, że do świata żywych. Sam pomysł był do cna szalony ale musiałam zrobić wszystko by go wykonać. Jeśli nie stanę się nieodzowną i wieczną częścią Soul Society. Oczywiście po śmierci. Świetnie wyczuwałam energie życiową, nawet tą ukrytą. Wiedziałam, że się zbliżają i każda sekunda dłużej w tym miejscu przybliża mnie do końca życia. Przynależność do oddziału drugiego miała swoje plusy i bycie w nim piątym oficerem też. Szybko odwróciłam się i zaczęłam pomykać między drzewami, a czarna szata Shinigami, którym już nie byłam łopotała za mną cicho, zresztą jak czarne, proste włosy sięgające mi pasa. Zakrzywiona katana uderzała lekko o nogę, za każdym odbiciem. Zapadł już całkowity zmrok, a księżyc w pełni obwieścił całemu światu swoje panowanie. Choć tego nie widziałam, mogłam sobie wyobrazić jak w moich dużych, stalowych oczach odbija się jego blask. Gwiazdy zawirowały na niebie kiedy usłyszałam za sobą dziwny odgłos. Natychmiast się zatrzymałam nasłuchując. Zobaczyłam go kilka metrów ode mnie. Stał tam i rozglądał się na boki. Wiedziałam jak kiepski ma wzrok w ciemności ale nie mogłam być pewna, że mnie nie widzi. Między drzewami stał bowiem vice kapitan dziewiątego oddziału i mój były przyjaciel Hisagi Shuuhei. Wstrzymałam szybko oddech i starałam się nawet nie drgnąć. Nagle naszło mnie dziwne uczucie jak podobni do siebie jesteśmy. On wczoraj też stracił raz na zawsze swojego kapitana Tousena. Tyle, że Shinigami nie został uznany za zdrajcę, pomyślałam po chwili. Hisagi spojrzał w moją stronę, a mi po plecach przeleciał szybki dreszcz. Jak teraz zostanę złapana mogę pomarzyć o jakiejkolwiek szansie kolejnej ucieczki. Shuuhei zaczął coraz bardziej do mnie podchodzić. Miałam wybór albo stać w bezruchu i mieć nadzieje, że mnie nie zauważy, albo zacząć szybko uciekać i mieć z kolei nadzieje, że mnie nie złapie. Postanowiłam jednak czekać. Jeśli nie będzie już wyjścia będę musiała go sprowokować do walki. Chce umrzeć szybko bo czekanie na ten sam wyrok w senzaikyū było o wiele gorsze. Mój los został już zapieczętowany.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1285
il. komentarzy : 0
linii : 3
słów : 977
znaków : 4999
data dodania : 2010-09-17

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e