FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Wyspa Ugo

a u t o r :    Tomson


- Tomeeek! Kolacja! – usłyszałem głos mojej mamy. Dokończyłem szybko pakowanie i zbiegłem po schodach do kuchni. Zastałem mamę mieszającą coś w garnku.
- Co dzisiaj na kolacje? – spytałem.
- Właśnie co? – spytał tym razem tata, który właśnie wrócił z pracy.
- Spaghetti – odpowiedziała z uśmiechem.
- Super! – krzyknęliśmy z tatą niemal w tym samym czasie.
Moja mama jest świetną kucharką. Uwielbiam wszystko co gotuje, a już szczególnie spaghetti.
- Pomyślałam, że skoro Tomek jutro wyjeżdża, muszę ugotować coś specjalnego.
Tak, jutro wyjeżdżam. Właściwie to wylatuję. Razem z dwoma kolegami lecimy na zagraniczną wymianę do USA. Ciężko będzie mi rozstać się z Warszawą, ale wrócę tu za pół roku.
- Siadajcie do stołu –zarządziła mama.
Podczas posiłku dużo rozmawialiśmy o moim wyjeździe.
- Umówiłeś się jakoś z Jankiem i Marcelem – zapytał tata.
- Tak, przyjdą tu jutro rano i razem pojedziemy na lotnisko – odpowiedziałem.
- Podwieźć was? – zaproponował tata. – Mam jutro wolne w pracy.
- Dobrze – pokiwałem energicznie głową – Nie będziemy musieli tłuc się autobusami.
Jedliśmy dalej w ciszy, jeśli nie liczyć mojego „Kurde”, kiedy sos wylądował na moich spodniach.
- A gdzie Julek? – spytałem. – Nie ma go w domu?
- Jest u kolegi – wyjaśniła mama.
Julek to mój młodszy brat. Niedługo skończy trzynaście lat. Ma rude włosy i mnóstwo piegów. Uwielbia pakować się w kłopoty.
W następnej chwili do domu wpadł nie kto inny jak właśnie Julek.
- Spóźniłem się? – wydyszał i ruszył po schodach na górę.
- Julek! – krzyknął tata. – Myj ręce i szybko schodź na dół!
- Jasne tato! – usłyszeliśmy głos mojego brata, a po chwili był już w kuchni. Usiadł, jak zwykle obok mamy i naprzeciwko mnie i zaczął jeść.
- Dobra, jedzcie chłopaki bo zaraz obejrzymy sobie mecz Legii*.
- Z kim grają? – spytałem.
- Z Lechem* - padła odpowiedź.
- No, to będzie ciekawie – podsumował z uśmiechem Julek.


- Wstawaj, wstawaj! – usłyszałem głos Julka. – Chyba nie chcesz się spóźnić na samolot?!
- Która godzina? – spytałem.
- Trzecia – brzmiała odpowiedź.
- Co?! – krzyknąłem – Julek, głupku, mam samolot o w pół do siódmej.
- Przepraszam, przepraszam. Pomyślałem, że zawsze lepiej być wcześniej, niż się potem spóźnić – usprawiedliwiał się mój brat.
- Dobra, idź spać. Za dwie godziny będą tu Janek i Marcel. Można się godzinę przespać.
- Już idę – wymamrotał Julek. – A będę mógł pojechać z tobą i z tatą na lotnisko?
- Będziesz mógł – odpowiedziałem. - Tylko się jeszcze spytamy taty.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1306
il. komentarzy : 0
linii : 37
słów : 499
znaków : 2712
data dodania : 2011-12-05

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e