kategoria : / /
Spotkanie po latach [Merlin]
a u t o r : natajla
w s t ę p :
Pomysł na to opowiadanie przyszedł już podczas oglądania "Merlina". Sir Gwaine to mój ulubiony rycerz Camelotu i to on miał być jego głównym bohaterem, jednak podczas pisania okazało się całkiem co innego. Wymyśliłam postać kobiecą, która "przejęła" opowiadanie. Aderyn wzorowałam luźno na postaci Izoldy z odcinków nr 12 i 13 sezonu 4. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać. Czekam na wszelkie uwagi i sugestie. Przepraszam, jeżeli mimo przeglądania tekstu sto razy wkradły się jakieś błędy. Miłego czytania :-)
u t w ó r :
ROZDZIAŁ I
Ginewra wyjrzała przez okno i zobaczyła postać wjeżdżającą na koniu na dziedziniec. Postura jeźdźca podpowiedziała jej, że to jej przyjaciółka, której spodziewała się od kilku dni. Odeszła od okna, by wyjść na dziedziniec i powitać gościa.
- Ginewra! – dziewczyna zeskoczyła z konia i krzyknęła z radością gotowa uścisnąć przyjaciółkę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała, ukłoniła się i powiedziała: - Ekhm, to znaczy… witaj moja królowo.
- Ade! – Ginewra wyprostowała przyjezdną – szczupłą, średniego wzrostu dziewczynę o kasztanowych, długich włosach, piwnych oczach, jasnej cerze i szerokim, serdecznym uśmiechu. Uścisnęła ją mocno i próbowała powstrzymać łzy napływające jej do oczu, ale czuła, że nie da rady.
- Oh Ginewra! Tyle lat! Ostatnio gdy się widziałyśmy zaczynałaś służbę na zamku, a teraz jesteś królową Camelotu. Pięknie wyglądasz – Ade spojrzała na królową w długiej czerwonej sukni, wykończonej złotymi kwiatami przy dekolcie i złotym paskiem podkreślającym wcięcie w talii i pomyślała, że Ginewra zawsze była piękna – potrzebowała tylko sukni takiej jak ta, która odpowiednio podkreśli jej niezwykłą urodę.
- Przestań już mi słodzić – musisz być zmęczona. Chodźmy na obiad. Stajenny zajmie się twoim koniem, a służący wezmą twoje bagaże.
- Czekaj… to znaczy, że będę nocować w zamku? – zapytała Ade.
- Oczywiście! Jesteś moim gościem! Myślałaś, że gdzie będziesz spać?
- Może mogłabym się ulokować w twoim starym domu? Będę się swobodniej czuła.
- Absolutnie się nie zgadzam. Jak by to świadczyło o mnie?
- Dobrze – niech Ci będzie – jakoś przeżyję te luksusy – z niechęcią zgodziła się przyjezdna.
Weszły do zamku i Ginewra – idąc przodem – prowadziła je do jadalni. Idąc długimi korytarzami Ade myślała, że bez przewodnika na pewno się tu zgubi. W pewnym momencie minęły grupkę rycerzy, którzy ukłonili się królowej. Ginewra zatrzymała się, a Ade napotkała wzrok jednego z mężczyzn. Był on wysoki, miał ciemne, opadające na twarz, dłuższe niż reszta rycerzy włosy, brązowe, przenikliwe oczy i wyraźnie zarysowaną szczękę. Zarost na twarzy dodawał jego wizerunkowi zawadiackiego charakteru. Miała wrażenie, że przypomina jej kogoś, tylko nie wiedziała kogo. Próbowała sobie przypomnieć, ale Gwen wybudziła ją z katatonii.
- Ade, to są najmężniejsi rycerze Camelotu – Sir Leon, Sir Percival, Sir Lancelot i Sir Gwaine. A to moja przyjaciółka z czasów dziecięcych – Aderyn.
- Bardzo mi miło. Proszę – tylko nie Aderyn. Wszyscy mówią mi Ade.
Wszyscy rycerze skłonili głowy. Tylko Sir Gwaine ciągle wpatrywał się w dziewczynę.
- A gdzie Elyan? – zapytała Ginewra.
- Tutaj – zawołał chłopak z końca korytarza.
- Elyan? To Ty? Nigdy bym Cię nie poznała w tym rycerskim wdzianku – powiedziała Ade z uśmiechem na twarzy i wpadła w objęcia Elyana.
- A niech mnie Ade! Ale wyładniałaś! Gdybym nie wiedział, że to ty, pewnie bym cię próbował poderwać – i mrugnął do dziewczyny.
- Ty? Nie miałbyś najmniejszych szans! – mówiąc to odwzajemniła „oczko”.
Podczas całej rozmowy dziewczyny z Elyanem Gwaine nie spuszczał Ade z oka. Percival zauważył to i szeptem spytał:
- Co się tak gapisz? Dziewczyny w życiu nie widziałeś?
- Jest w niej coś takiego, że… - urwał zdanie Gwaine.
Percival zdziwił się, bo Gwaine zazwyczaj inaczej zachowywał się przy kobietach – był elokwentny i pewny siebie. Teraz jednak po prostu się gapił nie mówiąc ani słowa.
Kobiety pożegnały rycerzy. Ade i Gwaine spojrzeli sobie w oczy i obie grupy ruszyły w przeciwnych kierunkach.
- Co z tobą? – zapytała Ginewra.
- Co masz na myśli?
- Przez chwilę wpatrywałaś się w Gwaina jakbyś pierwszy raz na oczy mężczyznę widziała.
- Nie wiem o czym mówisz – ucięła temat Ade. – Daleko jeszcze do jadalni? Zrobiłam się głodna.
- Nagle zrobiłaś się głodna? Dobrze, teraz Ci daruję, ale wrócimy do tego – odpowiedziała z lekkim uśmieszkiem Ginewra.
Wreszcie trafiły do wielkiej komnaty z ogromnym stołem i zasiadły do obiadu.
- A gdzie twój mąż? – zapytała Ade. – Podobno jest najprzystojniejszy w całym królestwie – chciałabym zweryfikować te informacje.
- Pojechał ze swoim służącym Merlinem wypełnić pewne zadanie.
- Wypełnić zadanie? To brzmi trochę… tajemniczo – powiedziała Ade, choć pomyślała „niebezpiecznie”.< br />- Tak, nawet ja nie wiem na czym ono polega. Trochę mnie też martwi fakt, że nie zabrał żadnego z rycerzy – nawet jednego. Ale z drugiej strony – skoro zabrał tylko Merlina to nie może to być nic niebezpiecznego prawda? – zapytała Ginewra
- Też tak myślę. Na pewno nie narażałby się niepotrzebnie – jest przecież królem. Po prostu nie chciał Cię martwić. Na pewno nie jest głupi – w końcu wyszłaś za niego za mąż – to mi wystarczy, żeby tak myśleć – odpowiedziała z serdecznym uśmiechem Ade.
- Ty zawsze wiesz co powiedzieć. Strasznie mi Cię brakowało przez te wszystkie lata – szczególnie na ślubie. Pięknie byś wyglądała w sukni druhny – rozmarzyła się Ginewra. - Cieszę się, że tu jesteś – będę się czuła mniej samotna.
Dziewczyny uścisnęły się jeszcze raz, a Ade pomyślała, że z jednej strony żałuje, że nie było jej na ślubie Ginewry i Artura. Z drugiej zaś, gdy wyobraziła sobie siebie w sukni druhny panny młodej skrzywiła się nieco – nie nosiła sukien. Dziś zrobiła wyjątek tylko dlatego, że jej najlepsza przyjaciółka to królowa Camelotu. Gdyby Ginewra nadal byłaby służącą, przyjechałaby ubrana tak, jak chodzi ubrana na co dzień – w obcisłych spodniach i koszuli – w gorące dni były to zwykłe spodnie z materiału i luźna koszulka na ramiączkach. Czuła się w takim stroju swobodnie, bo nie krępował on ruchów. Od samego widoku tych wszystkich gorsetowych sukien robiło się Ade duszno i miała wrażenie, że wciska się je na kobiety na siłę.
Po skończonym posiłku Ginewra zaprowadziła przyjaciółkę do jej komnaty i zostawiła samą, żeby ta mogła się zdrzemnąć. Dziewczyna padła na wielkie łoże i zamknęła oczy, ale nie potrafiła zasnąć. Przypomniała sobie Gwaina – jego oczy. Co z tymi oczami? Co one mają takiego w sobie? Widziała wielu mężczyzn – rycerzy nawet, ale żaden jeszcze nie zrobił na niej takiego wrażenia. Co z tymi oczami?
Jej myśli przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę – zawołała dziewczyna.
- To ja – do jej pokoju wszedł Elyan. – Przepraszam – nie chciałem Ci przeszkadzać. Pewnie chciałaś się zdrzemnąć. Już sobie idę.
- Nie, nie idź. I tak nie umiałam zasnąć – zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. Wiedzieć, że Ginewra jest królową, a ty rycerzem to jedno, a widzieć to na własne oczy to drugie. Coś się stało?
- Nie, tylko pomyślałem, że może będziesz chciała się trochę rozerwać.
- Co masz na myśli?
- Za 15 minut mamy trening. Pamiętam, że w pojedynkach na miecze byłaś całkiem niezła jak na dziewczynę.
- Jak na dziewczynę? Łoiłam ci tyłek niezliczoną ilość razy! Ale nie martw się – nie wygadam się twoim kumplom – z uśmiechem na twarzy odpowiedziała Ade.
- To jak? Przyłączysz się do rycerzy Camelotu czy strach Cię obleciał?
- Za 15 minut będę gotowa.
- Dobra. Przyjdę po Ciebie. Do zobaczenia.
Elyan wyszedł, a dziewczyna zaczęła się przygotowywać – przebrała się w spodnie i obcisłą bluzkę na ramiączkach. Związała też włosy i wyjęła swój miecz z torby. Po jakimś czasie znów rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejdź Elyan – zawołała Ade.
Chłopak wszedł i zobaczywszy ją oniemiał.
- Kurcze. Wyglądasz jakbyś… Wow! – Elyan nie wiedział co powiedzieć. – Chłopaków zatka jak Cię zobaczą.
- Myślałeś, że będę walczyć w sukni? Nie rozśmieszaj mnie. Wiesz, że nienawidzę chodzić w sukniach. To dobre dla królowych – puściła oczko.
- Dobra. Chodźmy już.
Na miejscu rycerze już ćwiczyli. Gdy zauważyli Ade z Elyanem nagle wszyscy przestali robić to, co do tej pory robili i wbili w nich oczy. Dziewczyna czuła się trochę niepewnie, ale starała się to ukryć i iść dalej pewnym krokiem, tak jakby była tu już setny raz.
- Tym, którzy jeszcze jej nie znają przedstawiam Aderyn, która mieszkała kiedyś w Camelocie z rodzicami i wychowywała się razem z królową i ze mną – powiedział Elyan. – Przyjechała nas odwiedzić i zostanie na jakiś czas. Ade bardzo dobrze radzi sobie w walce na miecze.
Po tych słowach rycerze spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, ale nikt się nie odezwał.
- Dzięki Elyan za to krótkie przedstawienie, ale czuję się trochę obrażona stwierdzeniem, że bardzo dobrze sobie radzę z mieczem. Uważam, że świetnie radzę sobie z mieczem. Albo nie doceniasz mnie, albo przeceniasz swoje możliwości przyjacielu – Ade powiedziała trochę zarozumiałym tonem.
Rycerze cicho się zaśmiali.
- Widzę, że twoi koledzy mi nie wierzą Elyan. Może ktoś chętny? – Ade, jakkolwiek pewna swych umiejętności, modliła się, żeby to nie był Sir Percival.
- Ja się zgłaszam – przed szereg wyszedł Sir Gwaine.
Dziewczyna z całej tej ekscytacji zapomniała o nim. Cholera! Akurat on! No dobra – pomyślała. - Spokojnie, dam radę. Tylko muszę się skupić na walce.
- Jesteś naprawdę dzielny Sir Gwaine – prawie zaśmiała się Ade. No dobrze. To o co będziemy się bić?
- Chcesz się o coś bić Pani?
- Czyżby dzielny rycerz Camelotu bał się, że przegra?
Pozostali zaczęli się śmiać.
- Nie, po prostu boję się, że mogę zrobić ci krzywdę Pani – zarozumiałym tonem odpowiedział Gwaine.
- Nie bój się – nie dam zrobić sobie krzywdy. To może… jeśli ja wygram Merlin dostanie tydzień wolnego, a ty zajmiesz jego miejsce.
- Niech będzie. Jeśli ja wygram... będziesz musiała mnie pocałować.
Wszyscy wokół zawyli z zachwytu i klaskali w ręce.
- W takim razie ja muszę podwyższyć stawkę do dwóch tygodni – powiedziała Ade i pomyślała, że tak czy inaczej jest wygrana.
Przybrali pozycje do walki, ale zanim któreś z nich zdążyło zaatakować, dziewczyna zaczęła mówić:
- Widzisz Sir Gwaine – niezależnie od wyniku tej walki ja i tak już wygrałam.
- Co masz na myśli? – zapytał Gwaine.
- Jestem kobietą, a ty rycerzem. Jeśli ze mną wygrasz – cóż w tym niezwykłego? Ale jeżeli przegrasz… twoi koledzy nie pozwolą ci o tym zapomnieć. Prawda panowie?
Słychać było głośne „O nieee, nigdy”, a potem śmiechy.
Walka zakończyła się wygraną Sir Gwaina, ale Aderyn walczyła nie gorzej niż rycerz. W zasadzie rozstrzygnięcie padło na samym końcu, kiedy to Gwaine, po tym, jak Ade wytrąciła mu miecz z ręki, szybkim ruchem złapał jej miecz oburącz za ostrze i podrzucając go do góry sprawił, że ten obrócił się w powietrzu i wylądował rękojeścią w jego ręce. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak się poddać.
Widownia była zachwycona – wszyscy gratulowali Gwainowi, ale jednocześnie byli pełni podziwu dla Ade, która zaskoczyła ich swoimi umiejętnościami.
- Muszę ci pogratulować Pani. Rzeczywiście Elyan nie oddał sprawiedliwości Twoim umiejętnościom. Walczysz nie gorzej niż rycerz Camelotu.
- Dziękuję bardzo Sir Gwaine. Również za to, że potraktowałeś mnie poważnie nie ułatwiając mi zadania.
- Dobra dobra. Co z wygraną Gwaina? – przypomniał Percival, a reszta obserwujących zaśmiała się.
- Ah tak. Oczywiście Sir Gwaine, wygrałeś walkę i należy Ci się wygrana, ale widzisz, stawiając mi warunek, że będę cię musiała pocałować, nie powiedziałeś kiedy i gdzie – spokojnie powiedziała Ade.
Wszyscy rycerze głośno się zaśmiali. Gwaine się tylko uśmiechnął
- Pozwólcie więc Panowie, że was opuszczę. Jestem wyczerpana podróżą i walką z tym mężnym rycerzem. Do zobaczenia – odwróciła się i poszła. Rycerze wciąż się w nią wpatrywali i komentowali z podziwem jej umiejętności.
- Mówiłem ci, że coś w niej jest – powiedział Gwaine do Percivala.
- Żebyś wiedział bracie – Percival zrozumiał, co wtedy – tam na korytarzu w zamku miał na myśli jego przyjaciel.