|
|
|
|
|
kategoria : / /
Jeden błąd... (XIII)
a u t o r : dragobonita
w s t ę p :
Planowałam dodać to tutaj *patrzy na dół* w sobotę rano, coś jednak nie wyszło-dodaję zatem w niedzielę. Następnego-zgodnie z obietnicą dłuższego-rozdzialiku proszę spodziewać się za tydzień(jak się wyrobię, to w sobotę). Pozdrawiam nową osobę na FF-znowu czułam się samotna i proszę-ktoś sie zjawia. Enjoy, i do zobaczonka za tydzień przy kolejnej części fica z Dragon Balla :3
u t w ó r :
'Czemu to stało się akurat teraz, gdy zaczęliśmy się dogadywać? Teraz, gdy wiem, że Raditz jest moją jedyną rodziną?'. Kakarotto biegł najszybciej jak mógł, starając się nie zwracać uwagi na bolesną kolkę. -Stój baranie!-Chłopak usłyszał za sobą wrzask Saiyanina.-Kretynie! Słyszysz mnie?!-Kakarotto poczuł, że ktoś szarpnął go za apaszkę. Zatoczył się do tyłu i przewrócił.-Nie dasz sobie rady, nie rozumiesz tego? Nagle zza pobliskiego pagórka wyłoniła się ogromna, brudnozielona bestia. Chłopiec pobladł widząc w jej pysku swojego brata. -Stracił przytomność. Narazie nic mu nie grozi...-Szpiczastowłosy przerwał. Arliański stwór spojrzał w ich stronę i kłapnął prowokująco zębami, zgniatając mocniej Raditza. Nie mogąc dłużej wytrzymać Kakarotto rzucił się w jego stronę. Monstrum sarknęło lekceważąco i zamachnęło się na niego długim łapskiem. Odrzucony w tył chłopak z trudem wstał i ponownie natarł. Po kolejnym ciosie zakręciło mu się w głowie. Upadł, czując na swojej piersi coraz większy ciężar. Kiedy zaczynało brakować mu tchu uchylił z trudem powieki i z przerażeniem stwierdził, że leży pod łapą potwora.
Zszokowany Vegeta patrzył na tę groteskową parodię walki z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony z łatwością mógłby pokonać ciemnozieloną bestię. Jednak z drugiej strony cichy głosik nagabywał go aby poczekał i podziwiał krew, która zaraz poleje się kaskadą na ziemię. 'Szlag by to... Co robić, by nie pomóc mu za bardzo?'. Książę nienawidził okazywać słabości-w końcu albo jest wojownikiem, albo nie. Warknął widząc, że chłopak się dusi. W jednej chwili podjął decyzję i już zaczynał jej żałować. Podbiegł do nogi jego przeciwnika i kopnął z całej siły, łamiąc ją w pół. Szarpnął chłopaka, zręcznie unikając żrącej cieczy tryskającej ze złamania. Odrzucił go gdzieś w bok, dłużej nie zawracając sobie nim głowy. -Siedź tu i nie wychylaj się-Vegeta zerwał z siebie poszarpany, przypalony płaszcz i stanął oko w oko przed potworem. Bestia wyzywająco na niego warknęła, spinając się do skoku.
Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.
śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1490
il. komentarzy : 0
|
linii : 11
słów : 379
znaków : 2020
data dodania : 2013-04-13
|
Brak komentarzy.
Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Wszelkie utwory zamieszczone w serwisie należą do ich autorów i są zastrzeżone prawami autorskimi. Zespół fanfiction.pl nie odpowiada za treść utworów i komentarzy. © 2005 - 2020 fanfiction.pl
|
|