FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Shadows Are Everywhere // 3. What I have to lose

a u t o r :    Cloy499



Opowiedziałam Justinowi o wszystkim... Począwszy od śmierci rodziców aż po "porwanie". - Jeny. Carol te całe Sussan i Cloy to niepojęte suki. - Przycisnął mnie mocniej do siebie. Poczułam jego gorący oddech na swoim karku. Przeszły mnie ciarki. - Karma je dosięgnie. Obiecuję. - Wyszeptał mi do ucha. - Emm. Jay... - urwałam. Po czym odsunęłam się od niego. - To co teraz robisz stanowczo wykracza poza granice przyjaźni. - dokończyłam, na co on westchnął. - Bo z mojej strony to n... - niezdąłył dokończyć - Jesteśmy! - usłyszałam krzyk Micka. - Caroline chodź tu do nas mamy dla ciebie pare rzeczy. - szybko dokończył. - Już idę. - Odpowiedziałam. Na moje szczęście znaleźli ciuchy w moim stylu. ( http://www.reserved.com/media/ catalog/product/cache/image/70 0/a4e40ebdc3e371adff845072e1c7 3f37/W/9/W9385-99X-001.jpg - buty http://www.reserved.com/media/ catalog/product/cache/image/70 0/a4e40ebdc3e371adff845072e1c7 3f37/W/3/W3574-99X-001.jpg - spodnie http://m.ocdn.eu/_m/b13f27de3c 444ea504cd482a942cbe24,62,37.j pg – t-shitrt + katana z ćwiekami itp. ) - Masz jeszcze to. - Cody podał mi siatkę w której była czarna sukienka, które nie zakrywa kolan i pudełko, w którym były czarne buty na obcasie . Popatrzyłam na niego zdziwiona. - Wychodzimy dzisiaj i ten... Musisz jakoś wyglądać. - uśmiechnął się zakłopotany. - Idziemy na bal. - Dodał Mick. Dzięki Bogu on chociaż mi umie coś wytłumaczyć. - Nie wiem czy się ucieszysz, ale w każdym bądź razie Stefani zaraz powinna tu być. - Znowu odezwał się Cody. - Ciesze się. - Odpowiedziałam cicho. - No to idź na górę się przebrać umalować i co tam chcesz, masz godzinę. - Cody odprowadził mnie wzrokiem aż do schodów... Szybko się ogarnęłam i miałam jeszcze trochę czasu, a wywnioskowałam to z tego że w korytarzu na ścianie wisi zegar. Nie miałam żadnych dodatków więc postanowiłam poszukać Srarlett. Znalazłam ją dopiero za 3 podejściem. Boże czemu tu jest tyle drzwi. - Emm. Scarlett, mogłabyś mi pożyczyć jakiś pierścionek albo coś? - Zapytałam trochę nieśmiało. Dziewczyna była naprawdę piękna, normalnie takie dziewczyny jak ona wyśmiewały się ze mnie. Dlatego byłam trochę onieśmielona. - Jasne. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła z szuflady pudełko z różnymi dodatkami. - Masz ten. - Podała mi pierścionek z dużym czarnym oczkiem. Był przepiękny. - Dziękuję, jest piękny. - uśmiechnęłam się. Jesteście gotowe? - usłyszałyśmy Jaya - Tak! - Odkrzyknęłyśmy razem przez co zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili byłyśmy na dole. - Carol - zaczął Cody. - Chodź tu. - Niechętnie się do niego zbliżyłam. - Bliżej.- znaczną ręką na znak że mam się do niego zbliżyć. - Przecież cię nie ugryzę.- uśmiechnął się w ten łobuzierski sposób. Podeszłym bliżej, a on stanął za mną , zgarnął moje włosy na lewe ramie i na szyi zawiesił mi naszyjnik. - Proszę. Będzie ci pasował do sukienki i pierścionka.- znów się uśmiechnął. Wyglądał niesamowicie z tym uśmiechem. - Dziękuję. - Dzieliły nas milimetry... Staliśmy stanowczo za blisko, ale nie potrafiłam się ruszyć. Mogłam tylko patrzeć w jego zielone oczy w których było widać iskry. Gdzieś już widziałam ten błysk. Ale pytaniem jest gdzie. - Dobra gołąbki. Chodźcie już bo się spóźnimy.- głos Micka wyrwał mnie z zamyślenia. Cody złapał mnie za rękę i zanim wyszliśmy podał mi czarny płaszczyk sięgający do kolan. Przed domen stała biała limuzyna. Jechaliśmy przez mniej więcej 2 godziny. Gdy znaleźliśmy się tuż pod zamkiem po raz kolejny w ciągu tych paru dni zostałam oszołomiona pięknem miejsc do których zabrał mnie Cody. -Podoba cię się tu? - Poczułam gorąco przy prawym uchu. Zdołałam tylko pokiwać głową na znak że tak. To był tak piękny widok że aż zaparło mi dech w piersiach. Cody złapał mnie lewą ręką za talię na co gwałtownie zareagowałam.- Nie pozwalaj sobie.- burknęłam i zdjęłam jego rękę ze swojej tali.- spokojnie kochanie. - Mruknął.- jesteśmy tu żeby zbadać co panują The Masked. Musisz chociaż udawać że jesteś moją dziewczyną bo bez tego leżymy. Rozumiesz?- poczułam się tak jakoś dziwnie... Ale chwila czy ten Colleman nie mówił " macie jej nie wciągać w akcje" czy jakoś tak? - Okey. Ale czy Dag nie mówił że nie mam brać udziału w tych akcjach? - Cody wyszczerzył swoje białe zęby.- udało mi się go przekonać że dzięki temu szybciej sobie wszystko przypomnisz.- złapałam go za rękę, a on splótł nasze palce. - Idziemy. - westchnęłam- I to rozumiem. - Chyba zaczynam wariować, ale co mam do stracenia?






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1245
il. komentarzy : 0
linii : 2
słów : 918
znaków : 4421
data dodania : 2013-06-25

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e