FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Sag mir, warum? - Rozdział 6.

a u t o r :    ProtectTheCoven


Wyszłam na moment, by przynieść mu szklankę wody. Sama też musiałam się napić, od rana miałam sucho w gardle. Gdy wróciłam, Marco spał na siedząco. Nie dziwiłam się, ja również miałam ochotę rzucić się na łóżko i zapomnieć o wszystkim co się stało odpływając do krainy snów.
Ale wiedziałam, że nie mogę.
Z drugiego pokoju przyniosłam koc. Delikatnie położyłam chłopaka w wygodnie wyglądającej pozycji tak, by go nie obudzić. Przykryłam go ostrożnie, po czym wyszłam. Chciałam zadzwonić do mamy. Ona zawsze wiedziała co robić. Zawsze. Usiadłam na łóżku u siebie i wybrałam numer. Po kilku sygnałach odebrała. Jednak to nie jej głos usłyszałam po drugiej stronie.
- Kto mówi? - spytałam.
- Ty pewnie jesteś Emilka. Mam na imię Krzysztof i jestem przyjacielem twojej mamy... - mówił nieznajomy mężczyzna. Brzmiał jakby chciało mu się płakać.
- Czy mogę prosić ją do telefonu?
- Emi, jeśli mogę tak do ciebie mówić... Zdarzył się wypadek. - nie to spodziewałam się usłyszeć. - Twoja mama jest w ciężkim stanie, ale lekarze mówią, że wyj...
- W którym szpitalu leży!? - przerwałam mu.
- W Wojewódzkim. Jeśli chcesz, mogę po ciebie przyjechać.
Nie powiedziałam nic więcej. W oczach miałam łzy. Rzuciłam telefon na łóżko i chwyciłam się za głowę.
Za wiele.
Nie teraz.
Nie.
Myśli przelatywały zbyt szybko, przedmioty krążyły wokół mnie. Nic z tego nie rozumiałam. Ona wyszła tylko do pracy. Jak zwykle. Rutyna.
Nic więcej nie pamiętam.

***

Niewyobrażalna pomyłka. Wręcz absurdalna. Pokrzyżowała im dosłownie wszystko. Jak mogli wziąć nie tego? No jak!? Po cholerę zamieniali się koszulkami!? Ale oni powinni być na to przygotowani. Powinni być przygotowani na wszystko.
Nie czas na ubolewanie. Pora to naprawić.
- Niezły z ciebie aktor, Cris.
- E tam, to nie było trudne. Wystarczy trochę poudawać i tyle. Dziewczyna jest naiwna.
- To jak, ruszamy? Bo nam ucieknie. - zaśmiał się.
- Nie sądzę, jest zbyt załamana, by to zrobić. Chce się zobaczyć z matką, a my jej to tylko ułatwimy. - w tym momencie spojrzał za siebie. Na tylnim siedzeniu leżała nieprzytomna kobieta. Była związana i miała zaklejone usta.
- Ładnie rozegrane. - skwitował.

***

- Obudź się! Jezu, nie zamykaj oczu! - słyszałam z oddali. Głos jednak z każdą chwilą jakby się przybliżał, był coraz wyraźniejszy.
Ostre światło uderzyło w moje oczy. Gdy się do niego przyzwyczaiłam, zobaczyłam, że nade mną stoi Marco. A raczej klęczy.
- Dzięki Bogu! Szukałem cię w całym mieszkaniu i znalazłem tutaj, leżącą na podłodze. Wszystko w porządku?
- T-tak. To znaczy nie. Moja mama, ona... miała wypadek i jest w szpitalu. Musimy tam pojechać! - wykrzyczałam.
- Wszystko będzie okej - nagle mnie przytulił. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam uścisk. Czułam się tak... bezpiecznie.
- Dobra, teraz na spokojnie wytłumacz mi, jak się dowiedziałaś. - powiedział.
- Zadzwoniłam do niej. Jej przyjaciel, Krzysztof odebrał i mi to przekazał, ale... - zamilkłam. Jego głos. Znałam go.
- Coś z nim nie tak?
- Krzysztof to Cris... wszystko się zgadza... - wymamrotałam do siebie.
- Jesteś pewna? - ożywił się Marco. Nie przypominał już chłopaka, którego znalazłam na dole. Przejmował się i było to po nim widać.
- Na 100%. Powiedział, że po mnie przyjedzie i razem pojedziemy do mojej matki.
- Musimy uciekać. Mogą tu być w każdej chwili.
Tylko mu przytaknęłam. Pomógł mi wstać, po czym skierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Ale zaraz.
- Marco, stój!
- O co chodzi?
- Jesteś pewien, że chcesz iść w takim stroju?
Spojrzał w dół i uderzył się w czoło.
- Czekaj, zaraz coś ci przyniosę. - powiedziałam i weszłam do pokoju mamy. Wiedziałam, gdzie szukać. Wiedziałam, że jeszcze nie pozbyła się tych rzeczy. Starych ubrań ojca. Nie to, że zginął, czy coś. Zdradził ją z 19-letnią pacjentką, gdy ja miałam 7 lat. Nawet nie próbował się tłumaczyć. Mama kazała mu się wyprowadzić, więc wyjechał do Niemiec. Pewnie nadal tam mieszka. Szczerze nie obchodzi mnie co u niego. Ale ją owszem. Przez te wszystkie lata, po tym co jej zrobił - ona nadal go kocha.
Wyjęłam z szafki jakieś jeansy i czarną koszulkę.
- Proszę. Możesz się przebrać w łazience. - wskazałam na drzwi po lewej stronie. Marco podziękował i wszedł do środka. W tym czasie zastanawiałam się, skąd weźmie buty. W korkach raczej nie będzie mu wygodnie... Wróciłam się do pokoju. Tak jak myślałam - ich też nie wyrzuciła. Czarne adidasy leżały wysoko na szafie, ledwo do nich sięgałam. "Ma się jednak tę skoczność" zaśmiałam się w myślach, ale skarciłam się za to. Nie czas. Nigdzie nie mogłam znaleźć rozmiaru.
Gdy chłopak wyszedł z łazienki, oniemiałam. Był zabójczo przystojny, a ciuchy leżały na nim jak ulał. Jak najszybciej odpędziłam te myśli. Co się z tobą dzieje, idiotko!?
- Spróbuj przymierzyć te buty - powiedziałam przerywając ciszę. Marco wziął je ode mnie i wykonał moją prośbę.
- Trochę gniotą przy palcach, ale nie bardzo, wytrzymam. Dziękuję za to wszystko. - uśmiechnął się. - A teraz lepiej już chodźmy.
Moja ręka już sięgała do klamki, jednak blondyn powstrzymał ją.
- Słyszysz?
Skupiłam się i zrozumiałam.
Kroki na schodach.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1300
il. komentarzy : 0
linii : 55
słów : 1016
znaków : 5100
data dodania : 2015-03-07

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e