FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Profesor Zygarde - Sesja 0

a u t o r :    Enigmata


w s t ę p :   

To jest mój pierwszy utwór; dopiero co założyłem konto na tej stronie.
Jeśli chodzi o rodziców mojego bohatera, to przy okazji sobie doczytać nieporozumienia.
Proszę o wyrozumiałość.



u t w ó r :

Konkurs Informatyczny - Sesja 0

Uwielbiałem Zygarde'a.
Zaznaczam "Uwielbiałem". Teraz zaczynam mieć pewne wątpliwości. Właściwie to w ogóle nie chce mi się rozmawiać na Jego temat. Mam o wiele
lepsze rzeczy do roboty, niż robienie zdjęć rzadkich istot, snujących się po naszym globie w poszukiwaniu sensu swojego życia. Istnieje jednak pewien wyjątek, który odmienił moje zdanie na temat istot nadprzyrodzonych.

To się zaczęło jakieś dwa tygodnie temu. Mieliśmy lekcje na temat istnienia bogów, oraz ich roli w naszym życiu. Na każdych zajęciach nauczyciel wmawiał nam, dlaczego bogowie są niebezpieczni i jakie są konsekwencje ich
spotkania w świecie materialnym. Przy tym wałkował tematy o apokalipsach, zaburzeniu kontinuum czasoprzestrzennego, wyrokach śmierci, wygnaniach z kraju, herbatce z Szatanem, i tym podobnych konsekwencjach.
Praktycznie jakiekolwiek spotkania ze stworzeniami legendarnymi nosiły ze sobą śmiertelne konsekwencje. Ciężkie warunki, ale co mam poradzić?
Zresztą na podobnych warunkach został stworzony mój świat. Świat Pokemonów.

Mnie pewnie tez nie trzeba przedstawiać?
Tak, to ja. Typowy Snivy w typowym
miasteczku Pallet Park. Wychowałem się w wysoce zamożnej rodzinie, niedaleko miasta Striaton. Moimi rodzicami była para sławnych kochanków Serperiorów. Znam się na informatyce najlepiej w całej szkole, projektuję własną muzykę, prowadzę własnego bloga, bla, bla, bla... Dosyć długa historia mojego życia, prawda?

Wróćmy jednak do rzeczy. Otóż od tamtej lekcji zacząłem się zapoznawać z regułami, mimo to nadal byłem zafascynowany legendarnymi istotami - zwłaszcza samym Zygardem. W związku z tym prowadziłem badania pod specjalnymi warunkami; robiłem papierówki z podobiznami Pokemonów Legendarnych, rysowałem komiksy, a nawet kleić woskowe rzeźby. Koledzy z mojej szkoły chcieli mnie przestrzec przed konsekwencjami wtrącania się do Ich życia. Kilku z nich nawet mnie wyśmiało zaczęło powątpiewać, czy w ogóle którąś z Legend widziałem na oczy. Z czasem powoli traciłem motywację. Legendarne Pokemony przestawały mnie obchodzić. A chciałem się zaprzyjaźnić z jednym z Nich. :(

Jednak prawdziwa historia dopiero się zaczyna. Siedziałem przy laptopie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czytałem wiadomości na swoim blogu, strona po stronie. W pewnej chwili dopatrzyłem się dziwnej reklamy. Kliknąłem ją. To niby ogłoszenie wprowadziło mnie do tajemniczego konkursu. Przeczytałem reguły tej "gry"; były dość trudne do zrozumienia. Sporo zajęło mi czasu na zapoznanie się z nimi. Jednakże nie to mnie zaniepokoiło. Największą uwagę zwróciła mi sama nagroda; był nią jednotygodniowy wyjazd do bogatej metropolii Lumiose, do pięciogwiazdkowego hotelu Richissime. Jedyne co miałem zrobić, to tylko odpowiedzieć na kilkanaście pytań. Nie wiedziałem, czego te zadania dotyczyły ani jaki zakres wiedzy obejmowały. Zacząłem wybierać losowo odpowiedzi. Kiedy odpowiedziałem na ostatnie pytanie, czułem, że połowa z moich wariantów była błędna. Nawet nie wiedziałem, czy w ogóle na coś odpowiedziałem poprawnie.

Wysłałem wyniki do organizatora i z poczuciem zażenowania wróciłem do swoich zajęć. Jednakże po minucie dostałem informacje o "grze". Od razu zobaczyłem wyniki.

PYTANIA: 24
POPRAWNIE: 24

GRATULACJE!
WYGRYWASZ GŁÓWNĄ NAGRODĘ!!!

O Mój Arceusie! Wygrałem główną nagrodę! W końcu chłopaki docenią moje wysiłki! W końcu udowodnię im, że Legendy wcale nie są niebezpieczne

Ej, zaraz, co ja wygaduję?! Przecież ja się nie cieszyłem! Byłem wręcz zszokowany. Jakim cudem mogłem zdobyć maksymalną liczbę punktów? Nawet nie wiedziałem, co te pytania miały oznaczać.

Okej, trochę przesadzam z emocjami. W każdym razie, to była chwila mojego życia, której nie mogłem zmarnować. Wydrukowałem zaproszenie i pobiegłem do rodziców, którzy w tym momencie kończyli urządzanie przyjęcia.
Pokazałem mamie zaproszenie do miasta Lumiose. Twarz zmieniała się z każdym przeczytaniem zaledwie kilku słów. Raz była wystraszona, raz wściekła, raz szczęśliwa, potem znów rozżalona i znów wściekła. Czekałem w ciszy, patrząc wraz z ojcem na wyrazy emocji, których mama nie mogła z siebie wydusić. Stała ze świstkiem papieru jakieś dwie minuty, choć miałem wrażenie, że upłynęło ich dwadzieścia. W końcu jednak odwróciła wzrok od ulotki i spojrzała na mnie z pogardą. Zamarłem natychmiast. Wiedziałem, że to oznacza kłopoty.
W końcu jednak jej ulżyło. Wzruszyła się na myśl o wybraniu się na wczasy. Pewnie myślała sobie, że to miał być prezent na urodziny, bo po otrzymaniu ulotki przytuliła mnie swoim ogonem tak mocno, że nie mogłem w ogóle oddychać. Po tym długim okazywaniu sobie uczuć poszliśmy od razu się pakować. Pół godziny później już byliśmy przed domem. Rodzicom zrobiło się żal na myśl, że w końcu "Wyjdą ze swoich skór" i zaczerpną świeżego powietrza.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 4.00
il. ocen : 1
il. odsłon : 1318
il. komentarzy : 0
linii : 34
słów : 869
znaków : 4809
data dodania : 2016-04-10

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e